Wywiad z Panem Antonim Żarczyńskim.

2020-07-31 12:35
  1. Zacznijmy od tego żeby powiedział nam Pan kilka słów o sobie, aby przybliżyć Pana osobę naszym czytelnikom.

 

Mam na imię Antoni, jestem alkoholikiem uzależnionym od 28 lat, leczę się, trwam w chorobie, która jest nieuleczalna. Można ją tylko zatrzymać. Do mojego zdrowienia potrzebna jest druga osoba, najlepiej gdy jest to również alkoholik. Gdy jest nas więcej (2/3 osoby) to już stanowimy grupę, jest ona bowiem tak jak “miotła trwalsza od jednej rózgi”. Tak jak już wspomniałem jestem świadomy swojego uzależnienia i z chwilą podjęcia się leczenia, pojawił się wymóg pomagania innym uzależnionym. Zacząłem studia na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, a następnie na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach, oba kierunki były ściśle związane z psychologią. Dzięki tym studiom i uzyskanym tytule “Trenera pomocy psychologicznej” uzyskałem zezwolenie na prowadzenie programów psychoedukacyjnych dla dzieci i młodzieży. Zgłosiłem się do programu NOE i uzyskałem na nim certyfikat lidera. W ramach tego programu, szkoląc się pilnie, poznałem tajniki komunikacji międzyludzkiej, m.in. schematy, systemy i zdołałem zrozumieć, że to co robię naprawdę ma sens. Na bazie programu NOE zająłem się współpracą z Gminną Pomocą Rozwiązywania Problemów Alkoholowych w Bielsku-Białej, której byłem członkiem.W ramach prowadzenia zajęć profesjonalnych z młodzieżą zorganizowałem wyjście do izby wytrzeźwień i dałem propozycję,  jeśli młody człowiek zdecyduje się wziąć udział w zajęciach, które sam będę prowadził to w nagrodę otrzyma w pełni sfinansowany wyjazd na rowerowy obóz młodzieżowy. Zaczęło się od 10 osobowej grupy. Wystąpiliśmy do gazety z prośbą o zorganizowanie rowerów dla całej grupy. Zawieźliśmy je nad morze, tam otrzymaliśmy miejsce do noclegu od obecnego prezydenta tego regionu - Pana Domańskiego. Dzięki niemu mieliśmy możliwość przenocowania w Szkole Podstawowej. Stamtąd wszelkie wycieczki wzdłuż Wybrzeża Pomorza Zachodniego, wycieczki nad jeziora, do lasów. Cały program realizowaliśmy bez środków poprawiających nastrój. Każdy z uczestników jeżeli zachowa wstrzemięźliwość od używek, będzie miał możliwość w następnym roku wziąć ponownie udział w tym obozie, na tych samych zasadach. Taka forma relaksacji, edukacji oraz zabaw psychoedukacyjnych, pozwoliła nam na niesamowite odkrycie, że młodzież naprawdę polubiła udział w tym przedsięwzięciu. Zajęcia kontynuowałem przez kolejne 14 lat. Przez ten czas udało się pomóc 620 osobom. Z zebranych informacji tylko jedna osoba “popłynęła”, a reszta wciąż jest “wolna” od nałogów. Pozakładali rodziny lub cieszą się życiem singla, w każdym bądź razie są szczęśliwi i wyszli na prostą. W międzyczasie zacząłem czynnie włączać się w działanie na rzecz Bielskiego Towarzystwa Trzeźwości w Bielsku-Białej. Ciekawostką jest to, że tyle ile lat ma już nasz bielski klub trzeźwościowy, tyle ja sam żyje w wolności od nałogów.

 

  1. W jednym z poprzednich wywiadów, Pan Aleksander Konopka wspomniał, że był Pan jednym z pierwszych inicjatorów powstania BTT. Czy mógłby Pan opisać początki BTT z Pańskiej perspektywy? 

 

Oczywiście. Zaczęło się od tego, że nie podobało nam się działanie klubu trzeźwościowego “wzajemność”, ponieważ tam forma leczenia oparta była na liczeniu każdemu z podopiecznych dni abstynencji. Wyniki ich działania nie spełniały warunków do zmiany osobowości. Nie odnotowano trwałego przypadku trwania w abstynencji.  Według mnie, nie da się być abstynentem, można jedynie tylko trwale trzeźwieć. W moim odczuciu abstynencja to podjęcie indywidualnej decyzji, a trzeźwienie to współudział w procesie grupowym. Pierwszy odnotowany przypadek “wyzdrowienia” miał miejsce w 1935 roku, przez Billa i Boba w Ameryce. Cała forma została przetransportowana podczas wojny do Polski, a bardziej precyzyjnie rzecz ujmując do Poznania. Oni odwzorowali sposób i formę prowadzenia zajęć, czym jest właśnie Grupa Anonimowych Alkoholików, a wszystko zostało nazwane Wspólnotą Anonimowych Alkoholików. Cały czas jestem w toku zdobywania coraz większych umiejętności, co jest dla mnie tak zwanym “wyścigiem z czasem”, ponieważ tymi działaniami nie poprawiam swojego stanu zdrowia, ale pozwala mi to utrzymać go w pełnej kondycji. Tylko dzięki drugiemu człowiekowi i rozmowie jesteśmy w stanie wygrać tą walkę. Oczywiście jeśli ktoś woli można również oddać indywidualnie wszystko Bogu, co jest głęboką przemianą duchową, mówiącą o początku świętości. Powstał więc zamysł, aby konkurencyjnie otworzyć drugi taki obiekt w Bielsku-Białej. Natomiast od początku miał on być stowarzyszeniem, w którym musimy cały czas starać się o fundusze i składać raporty o ich wydawaniu. Dzięki temu sami tworzymy radę ludzi, czyli Zarząd, w którym sami decydujemy na co przeznaczamy zgromadzone pieniądze. Wraz z Marianem Rosiakiem i Michałem Jasonkiem tworzyliśmy pierwszy trzyosobowy zarząd BTT. Postanowiliśmy otworzyć stowarzyszenie na ulicy Kołłątaja, na co dostaliśmy zgodę od urzędu. W obłokach dymu, potężnych i poważnych dyskusji, bądź szukania wyjaśnienia stowarzyszenie dalej indywidualnie, pomimo wszystkich błędów jakie popełniliśmy - istniało. Wszelkie “wtopy” finansowe, które mamy na koncie, były uzasadnione brakiem umiejętności, który wśród naszej polityki dobrego słowa, zrozumienia i wzajemnego wybaczania był całkowicie rozumiany i udowodnił nam, że pomimo bólu i cierpienia oraz anarchii, którą nosi w sobie każdy alkoholik - możemy wszystko. Pomimo, że mamy utrudniony rozwój duchowy, ciężko poddajemy się uczuciom, m.in. miłości, serdeczności, ciepła wewnętrznego - nasze stowarzyszenie miało rację bytu. Nabyliśmy prawo do organizowania własnych zajęć grupowych: spotkania Grupy AA, Al-Anon, Al-Atin (grupy dziecięce), DDA oraz spotkań indywidualnych z terapeutami... Początkowo prężnie działaliśmy i organizowaliśmy  wycieczki zagraniczne, na które znaleźli się sponsorzy. Wszyscy sobie ufaliśmy, kiedy spotykał nas jakiś kryzys, wspólnie staraliśmy się go rozwiązać. Mieliśmy jedną mniej przyjemną sytuację, która skończyła się w sądzie udowodnioną winą osoby, która dopuściła się przestępstwa finansowego, ale przez wyrok sądu regularnie spłaca “przetrwonione” pieniądze. Cały czas wzbogacaliśmy naszą wiedzę psychoedukacyjną na podstawie popularnych podręczników. Zapraszaliśmy również ciekawe osoby, które znały się na problemie. Stowarzyszenie ma na swoim koncie dużą rzeszę osób kontynuującą trzeźwe życie oraz pogłębieniem rozwoju duchowego, ponieważ alkoholizm jest chorobą ducha, co daje nam ciągłe problemy emocjonalne, ale na bazie grupy 12 kroków jesteśmy w stanie zrobić z nimi “porządek”.


 

  1. Jest Pan terapeutą już od długiego czasu, co mógłby Pan poradzić osobom, które dopiero zaczynają swoją drogę ku trzeźwemu życiu? 

 

Uważam, że powinny one bezwzględnie zgłosić się do specjalisty, do specjalistycznej jednostki służby zdrowia lub odpowiedniej jednostki pomagającej - istnieją one często w Stowarzyszeniach, takich jak nasze Bielskie Towarzystwo Trzeźwości. 


 

  1. Skąd wedle nauki, bierze się w nas “pociąg” do alkoholu? Dlaczego podczas natłoku problemów, skłaniamy się właśnie ku niemu?

 

Głównym powodem jest przetrącenie emocjonalne, które wnosi do naszego życia zaburzenia psychiczne, tak zwaną nerwicę. Rodzajów nerwicy jest masę, alkoholik należy do grupy osób “znerwicowanych”, za czym idzie substytut cierpienia. Nasz organizm wypiera się tego uczucia i chcę je zminimalizować do zera, więc szukamy środka lub sposobu, aby sobie ulżyć. Niestety zgubnie myślimy, że jesteśmy w stanie nad tym panować, często nawet nie wiemy kiedy, ale zaczynamy mieć wielki problem, nasz organizm łatwo się uzależnia. Do poradzenia sobie z tym potrzebna jest druga osoba, o czym mówiłem już też na przykładzie mojego doświadczenia. 

Nigdy nie udało się “poranionej” osobie dokonać zmiany sam w sobie i udać się na leczenie. Konieczna w tym jest pomoc. Sposobów na pomaganie jest wiele, ale trzeba wystrzegać się zmuszania i robienia wszystkiego za osobę cierpiącą. Ona sama musi zrozumieć i załatwić swoje sprawy, nie możemy jej we wszystkim wyręczać. Należy pokierować taką osobę. Nakazy i coś czego nie możemy zmienić zazwyczaj zamyka się na “wyroki sądowe”, np. jeśli mamy wyprowadzić się z domu, ponieważ nie dokonywaliśmy odpowiednich opłat i tak zadecyduje organ wyższy to musimy się do tego zastosować, ale do zaprzestania picia nikt nas nie zmusi. Nawet jeżeli policja zawiezie go do ośrodka leczenia, to tylko doprowadzi taką osobę do ich drzwi, po przekroczeniu progu ma prawo odmówić. Więc jeśli sami nie poczujemy obowiązku zmiany to nie zrobi tego nikt za nas. Ludzie w dzisiejszych czasach mają miliony sposobów i metod, które naprawdę działają. Możemy to podeprzeć rzeszą osób, którym pomogliśmy w naszym Stowarzyszeniu. Jestem dumny z tego, że w naszym BTT tak dobrze przyjęła się grupa DDA, ponieważ w Polsce są 2/3 takie grupy. Oparci są oni na wcześniej wspomnianej przeze mnie grupie Al-atin. Grupa dzieci, która wydoroślała, wyleczyła się i założyła grupę DDA.

 

  1. Co skłoniło Pana do zostania terapetą? 

 

Byłem mianowanym nauczycielem z trzyletnim stażem, kiedy trafiłem na leczenie, co było interwencją mojej żony i Pani Doktor z ośrodka na ul. Staszica. Została ona wezwana na wspomnianą wcześniej interwencje do naszego domu. Czułem się bardzo źle, dostałem od niej polecenie, że muszę natychmiast udać się do szpitala, ponieważ mam bardzo wysokie ciśnienie wewnętrzne, co jest bardzo niebezpieczne. Zawieźli mnie i moją żonę do Bulowic, ponieważ razem piliśmy, ale ja trochę więcej. Tam dowiedziałem się, że jestem alkoholikiem. Zareagowałem bardzo agresywnie na to stwierdzenie, ponieważ była to dla mnie wielka obraza. Jak tak młody człowiek, ponad 20 lat młodszy ode mnie, śmie mnie tak nazywać ? Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, już po opadnięciu emocji, przeszliśmy na Ty, ponieważ mieli tam taki zwyczaj. Potraktowałem go wreszcie całkiem poważnie i wyjaśnił mi jak działa alkohol. Zabiera on nam szare komórki. Podczas mojego pobytu tam dostałem wiadomość o wypowiedzeniu z mojego miejsca pracy, ale kiedy dowiedział się dyrektor szkoły gdzie jestem i co się dzieje, zaakceptował to i przyjął moje zwolnienie lekarskie, które wystawili mi od ręki i w dodatku obejmowało ono nawet kilka tygodni wcześniej. Wstrzymali moją egzekucje, bo uwierzyli we mnie, że z tego wyjdę i jeszcze stanę na nogach. Po pół roku wrócono mi prawa nauczania. Skorzystałem z rocznego urlopu nauczycielskiego dla swojego zdrowia i rozpocząłem marsz ku emeryturze. Po otrzymaniu emerytury, której płaca była niska, dostałem ofertę od koleżanki, która otworzyła prywatną szkołę w Bielsku-Białej, abym został nauczycielem matematyki. W międzyczasie Urząd Miasta organizował kursy szkoleniowe, na które zostałem również zaproszony. Szkolenie dotyczyło rozwoju psychoedukacyjnego nauczycieli, skończyłem go z wyróżnieniem. Dzięki temu nabrałem chęci do dalszej pracy w tym kierunku i ruszyłem z moimi obozami młodzieżowymi, o których wspomniałem już wcześniej.  Po 14 latach ciężkiej pracy zrezygnowałem z kontynuowania tych obozów, ponieważ nie jestem coraz młodszy, a młodzież bardzo prężna - nie czułem się już na siłach. Program wciąż działa, czego gratuluje twórcom.

 

  1. Co sądzi Pan o ostatnich zmianach w wystroju BTT?

 

Generalnie alkoholicy i współuzależnieni, którzy tu przebywają, nie lubią zmian. Zrobią wszystko, żeby trwać w beznadziei. Na samym początku pomieszczenia tu było urządzone bardzo prosto: stół, krzesła i kartka papieru, tak prowadzono zajęcia. Kiedy dostrzegłem w Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, że ludzie mnie słuchają postanowiłem starać się o remont tego budynku. Tak w końcu udało mi się uzyskać zgodę Wiceprezydenta. Reszta zmian estetycznych i dekoracja została wykonana przez Panią Anię i chwała jej za to. Jest tu mile, estetycznie, ciepło, nie mam się do czego przyczepić. Jedynie na mojej liście rzeczy, które chcę tutaj zmienić jest ogrzewanie centralne i mam zamiar o tym wspomnieć, ponieważ gaz ostatnio bardzo potaniał. Podczas trwania pandemii, w czasie zaostrzonego rygoru BTT było zamknięte, ale na całe szczęście wróciły spotkania i wszystko jest na dobrej drodze ku normalności. 


 

Antoni Żarczyński, terapeta Bielskiego Towarzystwa Trzeźwości. W razie chęci uzyskania pomocy prosimy o kontakt pod numerem telefonu 33 882 82 40.

 
Opinie o Bielskie Towarzystwo Trzeźwości

Darmowy licznik odwiedzin
Katalog stron